28 Jun Click
Ten kolaż powstał i powstawał. Powstawał trzy lata, powstał w jeden dzień. A to był dziwny dzień. Jeden z tych, kiedy mnie nie ma. Kiedy mam aż fizyczne poczucie nieistnienia. Albo bliżej – tracę poczucie istnienia, bytu.
Ale nie o tym miało być – miało być o powstawaniu i powstaniu.
Jest rok 2016, wiosna. Przynajmniej tak mówi kalendarz. Ja nie wiem i nie muszę wiedzieć. To najgorszy rok jaki pamiętam. Rok ‘Paradise Lost?’… Koncentruję się na pracy, a głównie na mechanicznych czynnościach. Przeglądam gazety i wycinam. Wycinam, wycinam, wycinam… Od niechcenia przerzucam kartki jednego z tych słabo intrygujących estetycznie czasopism pachnących darmówką z PKP. A jednak. Tam właśnie trafiam na Pana z Trąbką. Ma coś w sobie. Może formę, może perspektywę, a może tę trąbkę. Wycinam.
Ale nie o tym miało być – miało być o powstawaniu i powstaniu.
Jest rok 2016, wiosna. Przynajmniej tak mówi kalendarz. Ja nie wiem i nie muszę wiedzieć. To najgorszy rok jaki pamiętam. Rok ‘Paradise Lost?’… Koncentruję się na pracy, a głównie na mechanicznych czynnościach. Przeglądam gazety i wycinam. Wycinam, wycinam, wycinam… Od niechcenia przerzucam kartki jednego z tych słabo intrygujących estetycznie czasopism pachnących darmówką z PKP. A jednak. Tam właśnie trafiam na Pana z Trąbką. Ma coś w sobie. Może formę, może perspektywę, a może tę trąbkę. Wycinam.
–
Jakiś dzień 2017 roku. Dzień bez większej weny albo atak prokrastynacji. Nazywając to ‘przygotowaniem przestrzeni’, postanawiam zrobić porządek w gazetach. Kartkuję, segreguję, wyrzucam. Do wyrzucania zwykle mam wenę. Tym razem też.
Trafiam na zbiór katalogów, broszur i ulotek z festiwalu w Cannes z 2009 roku. Serious-filmowy-shiet przywleczony prosto z czerwonego dywanu. Zbiór sentymentalny. Sterta makulatury, której nigdy nie przeglądnęłam…
Przeglądam teraz. W kilku miejscach powtarza się sylwetka w Małej Czarnej. Stoi do mnie tyłem. Też ją olewam. Raz, drugi. W końcu przekonuje mnie do siebie. Nie ciekawym wygięciem ciała, ale tą multiplikacją samej siebie właśnie. Nachalnością. Wycięłam. Trzy razy. Chyba by mieć trzy powody, dla których opłacało się to wszystko przywlec z francuskiej riwiery.
Trafiam na zbiór katalogów, broszur i ulotek z festiwalu w Cannes z 2009 roku. Serious-filmowy-shiet przywleczony prosto z czerwonego dywanu. Zbiór sentymentalny. Sterta makulatury, której nigdy nie przeglądnęłam…
Przeglądam teraz. W kilku miejscach powtarza się sylwetka w Małej Czarnej. Stoi do mnie tyłem. Też ją olewam. Raz, drugi. W końcu przekonuje mnie do siebie. Nie ciekawym wygięciem ciała, ale tą multiplikacją samej siebie właśnie. Nachalnością. Wycięłam. Trzy razy. Chyba by mieć trzy powody, dla których opłacało się to wszystko przywlec z francuskiej riwiery.
–
Poczta Polska to już nie jest banalny obowiązek. To wyprawa. Podróż w inny wymiar.Wybrałam się w taką podróż pewnego majowego popołudnia 2018 roku. Dzierżąc w dłoni odległy numerek wędrowałam od biało-czerwonej literatury dla raczkujących patriotów przez kulinarne przeboje zakonnic, nieznane bestsellery aż dotarłam do krainy Detektywa, Wróżki i Nostalgii. Tam już zostałam. Długa kolejka okazała się zbyt krótka i bez wahania poświęciłam 1,79 zł. aby dowiedzieć się czy w rosyjskim eksperymencie z dwugłowymi psami, te dwie głowy faktycznie niezależnie funkcjonowały. Funkcjonowały. W Rosji.
Zanim półprzezroczyste, błoniaste kartki z wyboldowanymi nagłówkami pełnymi mocnych wrażeń wylądowały za napisem ‘segregowane suche’, przeszły jeszcze szybki przegląd formalny. Wpadła mi w oko Smutna Kobitka w morzu, na tle morza. Pozbawiłam ją wody i zrobiła się jeszcze bardziej smutna.
Zanim półprzezroczyste, błoniaste kartki z wyboldowanymi nagłówkami pełnymi mocnych wrażeń wylądowały za napisem ‘segregowane suche’, przeszły jeszcze szybki przegląd formalny. Wpadła mi w oko Smutna Kobitka w morzu, na tle morza. Pozbawiłam ją wody i zrobiła się jeszcze bardziej smutna.
–
Oczywiste już było, że trzeba jej odnaleźć Małą Czarną z Cannes.
Oczywiste już było, że trzeba jej odnaleźć Małą Czarną z Cannes.
Panienki od razu przypadły sobie do gustu, jednak czegoś im brakowało.
Czegoś, kogoś… i tu, tu zjawia się cierpliwy Pan z Trąbką.
Kliknęło.
Po prostu.
Czegoś, kogoś… i tu, tu zjawia się cierpliwy Pan z Trąbką.
Kliknęło.
Po prostu.